Dzisiaj trochę inaczej niż zwykle, ponieważ tym razem każda z nas napisze cześć "o mnie" sama, bo do tej pory pisałyśmy wspólnie notki, razem korygując tekst. START.
Może to wydać się dziecinne, ale właśnie przegrałam grę w "Marynarza" i pisze pierwsza. Cholernie nie wiem co mam tutaj napisać. Gdyby nie liczyło się dla mnie Wasze zdanie i ten blog, napisałabym coś oczywistego, głupiego, albo mało istotnego. Właśnie, gdyby... To pierwsza rzecz która mnie cechuje. Uwielbiam myśleć, analizować, robić tzw. dziury w przeszłości i doszukiwać się drugiego dna jakiejś historii. "Gdybanie", jeśli chodzi o mnie, jest jak najbardziej rzeczą negatywną. Za często, za wnikliwie, zbyt pesymistycznie podchodzę do pewnych spraw, a "gdybanie" mnie tak jakby przenosi do krainy baśni i bajek w której mogę wymyślić sobie własną historię, w której to osiągnęłam coś co w rzeczywistości było moja jedną z życiowych porażek lub poznałam fajnego gościa, który tak na prawdę nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Debilstwo! Jak zwykle zaczynam od wad, negatywów. Od ponad pół roku moje "Ja" zmieniło się diametralnie, więc od razu Was bardzo przepraszam, ale nie napisze tego wszystkiego dość wnikliwie, bo sama siebie nie poznałam jeszcze do końca. Byłam optymistką, jestem.. Właśnie, kim jestem? Pesymistką? Zbyt oczywiste. Realistką? Istnieje w ogóle taki termin, czy używają go ludzie, który boją się przyznać sami przed sobą o swojej naturze pesymisty? Określenie "optymistko-realisto-pesymistka" najlepiej do mnie pasuje. Choć znów, nie jestem tego pewna w 100%. Jeżeli mam skupić się na rzeczach bardziej przyziemnych, to mogę szybko, łatwo i prosto określić siebie. Światło, woda, ziemia. Ś - fotografia, coś co mnie napędza, cieszy, coś w czym mogę się zatracić kiedy tylko chcę i jak chce. To ja odbieram ludzi, świat, emocje, zjawiska w sposób przeze mnie ustalony. W - sport, coś co bez dwóch zdań jest dla mnie czymś bardzo ważnym. Ciało i umysł, harmonia, to mówi wszystko. Z - ludzie, natura, coś bez czego nie wyobrażam sobie nawet najkrótszej chwili. Wydaje mi się, że tak jak większość (i tu znowu nie będę oryginalna) chce i potrzebuję być doceniana, zauważalna, kochana, a właśnie inni ludzie mogą mi to dać. Moją wielką inspiracją, gwiazdą i osobą, która podziwiam pod każdym względem jest Marlin M. Nie będę wypisywać tutaj, dlaczego właśnie ona itd, bo zajęłoby mi to więcej niż cała nasza notka, ale jedną z rzeczy za które cenię MM, jest jej prawdziwość, tajemniczość, dziwność i towarzyszący temu wszystkiemu niepokój, który chowała za idealnym ciałem i niepowtarzalnie pięknym uśmiechem. Kurde! Jak zwykle w coś się wkopałam i nie wiem co chciałam napisać. Trudno. Nie mam już pomysłu co tu jeszcze napisać. Zbiór przypadkowych literek, trochę interpunkcji i nic więcej. Brak sensu, składu, logicznego ciągu, ale tak.. to właśnie ja.
P.
Kolej na mnie.Zacznę od tego co kocham.Moją największą miłością i ideałem,do którego staram się dąży jest Audrey Hepburn ,absolutna ikona,kwintesencja kobiecości,wspaniały człowiek...Wiem,miało by o mnie,ale jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi,ja nią będę - kiedyś.Niestety czasami,dobra bądźmy szczerzy,często zdarza mi się zbaczac kursu,bywam wredna,humorzasta,złośliwa i zawsze z perspektywy czasu trudno mi uwierzyc,iz potrafie sie tak zachowac,mam wyrzuty sumienia,chociaz to.Dlatego w filmie/serialu/ksiazce utozsamiam sie z pozoru zlymi charakterami.Potrafie dostrzec ich zlaety,rozumiem je,znajduje przyczyne ich postepowan.Nie lubie,denrwuje mnie,CHOLERNIE mnie denrwuja postacie/osoby idealne,takie,ktroe maja wszystko,nie musialy na to zapracowa,to takie banalne...A moze wlasnie wylania sie ze mnie zazdrosc,ocencie sami.Przyszlosc wiaze z mediami,uwielbiam kolorowy swiat i chcialbym do niego wkorczyc,nie zobaczycie mnie na okladkach gazet,nie jestem egocentrykiem,nie czuje sie dobrze bedac w centrum zaintersowania,prawde mowiac nawet nie umiem przyjmowac komplementow...Zalosne,nie wiem jak sie wtedy zachowac,przewaznie sie wtedy wkurzam!Uwielbiam film,ten rodzaj sztuki najbardziej do mnie trafia,najcudowniejsza,jak dla mnie epoka to przełom dekady 50'/60' - najlepsze soundtracki,piękne kobiety,mężczyźni - amanci (jak tego brakuje w dzisiejszym kinie!!!!) i obraz świata,zawsze marzyłam,o życiu w tych czasach.Cudowne auta (czerwony lub miętowy kabriolet w przyszłości będzie mój),fantastyczne proste wnętrza i modaaaa to moja ukochana dekada w tej dziedzinie.To tyle,buziaaaakiiiiiii.
K.
zbrzegu, P&K.